This text is replaced by the Flash movie.

Wyprawa na Mount Everest 2007. Relacja.

28-06-2007

07.04.2007
Po przylocie do Kathmandu miła niespodzianka – okazało się, że cargo czeka już w hotelu.
Trudniejsze do przełknięcia było cło do zapłacenia.
Następnego dnia czekały nas 2 niespodzianki.
Po pierwsze okazało się, że szerpowie chcą mieć namiot w każdym obozie. A nie tylko jeden. Śmieszne, że nic wcześniej nie mówili. No cóż, kupiliśmy używane namioty pewnego polskiego producenta. Zobaczymy, jak się spiszą.
Większym kłopotem okazało się to, że po sprawdzeniu zamówionych w agencji masek tlenowych tylko 2 spośród pięciu nadawały się do użytku. Posucha na maski na mieście straszna. Produkujący nowe maski POISK spóźnił się z produkcją i dostawa ma być w bazie pod koniec kwietnia. W końcu jakimś cudem skompletowaliśmy jakieś tam maski, które na razie działają.
W pewną irytację wprowadziło nas to, że nasi Szerpowie nie mieli nawet swoich menażek. Kupiliśmy im jakiś garnek.
Po zakupach mogliśmy w końcu wyruszyć do Zhangmu po stronie Tybetu. Jest to mroczne miasto, pełne burdeli i stołów bilardowych.
Z Zhangmu dojechaliśmy do Nylam na wysokości 3700m, gdzie spędzimy 2 noce. W Nylam widać już ładne ośnieżone szczyty.
 
08.04.2007 Wielkanoc
Dzisiaj drugi dzień pobytu w Nylam. Na śniadanie zamówiliśmy jaja. Byliśmy potem dla aklimatyzacji na 4500m i wróciliśmy z powrotem. Czujemy się dobrze.
Jutro jedziemy do Tingri na 4200m, gdzie spędzimy 2 noce.
Spotykamy dużo ekip. Okazuje się, że po pierwsze zdecydowana większość jedzie na Everest. A po drugie każda ekipa ma jakąś misje lub cel. Oto kilka przykładów.
W ekipie holenderskiej jest Ice-man, człowiek, który chodzi na boso przy -25 stopniach  i wytrzymuje bez oddechu 6 minut. Zamierza wejść bez ubrania.
W ekipie amerykańskiej jest człowiek, ktory chce wejsc na samych protezach rąk. Musiał chyba dużo ćwiczyć z planietą.
W ekipie norweskiej jest nauczycielka, która na bieżąco przekazuje swoje spostrzeżenia swoim uczniom.
Z bardziej poważnych przykladów jest dwójka Kazachów, którzy wchodzą bez sherpów i bez tlenu.
W statystykach, które robi Pani Miss Halwey podaliśmy się za biskupa, ekonomistę i bezrobotnego.
Więc też mamy szanse byc sławni :)

Wszystkiego Dobrego z okazji Nocy Wielkiej.

10.04.07
Dziś drugi dzień w Tingri. Dla aklimatyzacji zrobiliśmy spacer na 4800 m.

11.04.07
Ośnieżona wyżyna. Przejeżdżając oblodzone rzeki dojechaliśmy do bazy chińskiej na 5200 m. Widać tu Everest w całej okazałości :)

12.04.07
Dziś odpoczywamy w cieniu góry na 5200 m. W tym roku szczyt atakuje 260 Chińczyków i już podobno nie ma miejsca na namioty w obozie numer 1.

16.04
Ja i Marian mamy chore gardła. Dziś zmierzamy na 5800 m.
17.04  
Po dwoch dniach nieprzyjemnego podejscia z posrednim noclegiem na kamieniach w kuchni dotarlismy do bazy wysunietej na 6400m.

20.04
Ja i Romek źle się czuliśmy i zeszliśmy odpocząc do bazy chińskiej na 5400m. Marian próbuje jutro wejść na przełęcz północną.Spotkaliśmy ekipę Holenderską. Jest w niej Iceman , który zamierza adobyć Everest w szortach. Towarzyszy mu ekipa Tv Holenderskiej. Iceman nie zamierza używac tlenu.

30.04
Pozdrowienia z przełęczy północnej.Dzis druga próba przespania nocy tutaj- jesli sie uda jutro wyruszamy na 7500. Na razie pogoda nie pozwala załóżyć dwójki.

 1.05.
Wszyscy uczestnicy spędzili przynajmniej 2 noce na 7000 m. Niektórzy podeszli do 7500 m. Teraz schodzimy do bazy lub poniżej odpocząć przed próbą. Nastapiło już pierwsze w tym sezonie wejście na everest. Dwóch Kazachów weszło bez tlenu. Tak się jednak poodmrażali że szerpowie musieli znosić ich z camp 3.

07.05.2007
Marian ruszył dzis w kierunku szczytu. Romek do bazy wysuniętej.

08.05.2007
Iceman pobił rekrod świata wejścia w gaciach na 7250m

10.05.
Marian z powodu silnego wiatru wrócił wrócił z 2 obozu do ABC. Razem czekamy tu na dobre warunki.

15. 05
Dziś Marian i szerpowie ruszają w kierunku szczytu. Jutro ma ruszyć Robert. Planowana próba 15 i 16 maja. Trzymajcie kciuki i módlcie się.
Marian Hudek zdobył Everest 15 maja. Roman Dzida 16 maja. Robert jeszcze walczy. Trzymajcie za Niego.

18.05
Robert zdobył szczyt. Licząc szerpów to piąty. Jest to wydarzenie w historii naszego himalaizmu. Wyjątek był rok temu.

17 maja Robert podchodzi do trójki (8300m), nie może jednak znaleźć butli z tlenem. Po smsowej instrukcji znajduje 2 butle nie będąc do końca pewnym czy to te właściwe. O 22:30 wyrusza w kierunku szczytu. Okazuje się że mimo późnego wyjścia jest pierwszy na trasie. Pada drobny śnieg czasem średnio mocno. Pod nogami błyskają burze. Po drodze kilka pionowych uskoków, bardzo przydaje się dziaba, dobrze siedzi w zmrożonym śniegu. Później przychodzi bardzo długi prawie plaski trawers, jak opowiada dalej Robert:
“Kopny śnieg jest bardzo ciężki do przejścia, dodatkowo trzeba wyrywać zasypane poręczówki. Przydałby się ktoś na zmianę, światła z tyłu pozostaje jednak w niezmiennej odległości, nikt się nie kwapi. W końcu Second Step pełen świeżego śniegu i czasem lodu. Intuicyjne wybranie liny, bardzo wylodzone podejście pod drabinie, drabina jest łatwa lecz na końcu dużo kopnego śniegu, dziaba nie siedzi, małpa ślizga się po zamarzniętej linie. Chwila paniki, potem jakoś udaje się to pokonać. Opadam z sił. Robi się jasno. Wszyscy mnie wyprzedzają, a ja nie mogę pokonać nawet pięciu metrów. Okazuje się ze tlen się skończył :) wymiana butli, nowe siły i spokojne już podejście na wierzchołek. Udało mi się tam dotrzeć o 9:30 rano. Chwila wzruszenia, zdjęcia i powrót. Podczas powrotu bardzo gorąco. Na second stepie spoglądam w dół czy nie ma nikogo i lekkomyślnie zrzucam czekan do podstawy żeby nie przeszkadzał w zjeździe. Znowu trzeba wyczuć na których linach można zjechaż. Niestety po zjeździe czekana już nie mogę odzyskać :) Ciągle pada śnieg. Znowu zasypane ślady, znowu trzeba wyrywać poręczówki, często zupełnie nie wiem gdzie postawić nogi żeby nie zapaść się po pas. Czasem ślizgam się w kopnym śniegu na trawersach i wyłapują mnie poręcze.”  
Po męczacym zejściu Robert schodzi do trójki. Nie ma siły iść dalej i musi tu zanocować. Na szczęście jest wniesiony wczoraj śpiwór i dodatkowy tlen. Po nocy w trójce zejście do ABC, tu konieczność natychmiastowego pakowania rzeczy na jaki, które schodzą następnego dnia.
 
20.05.2007
Cała trójka schodzi do bazy chińskiej.
“Chcielibyśmy poświęcić nasze wejście wielkiemu miłośnikowi gór Janowi Pawłowi II. Ja osobiście chciałbym oddać szczególny szacunek wszystkim, którzy nie używają tlenu podczas wejścia. W szczególności Marcinowi Miotkowi, dotychczas jedynemu Polakowi, któremu się to udało.”

21.05.2007
Udało się nam wyjechać z bazy chińskiej. Zamiast toyoty dostaliśmy autobus który zepsuł się w Tingri. Dodatkowo czekał nas wieczorny przejazd przez remontowaną drogę. Około 21 wycieńczeni dotarliśmy do Zhangmu gdzie świętowaliśmy urodziny Romka.


23-25.05.2007
Siedmiokrotna wizyta w linii qatar żeby można było w końcu ustalić sumę i potwierdzić lot. Wysyłanie cargo, sprzedaż butlii i masek

22.05.2007
Przejazd do Kathmandu odbył się bez większych sensacji. Natomiast w Kathmandu od razu udaliśmy się do biura Qatar w celu przebukowania. Okazało się że do końca miesiąca nie ma wolnych miejsc. Natomiast bardzo w tej dziedzinie pomogła nam agencja KOMPAS z Torunia, która znalazła miejsca na wcześniejszy lot.

22.05.2007
W dniach 15-18 maja wszyscy członkowie wyprawy stanęli na szczycie najwyższej góry Ziemi: Mount Everest 8850m. Nie wiem czy kiedyś przedtem w historii polskiego himalaizmu udało się wejść wszystkim uczestnikom od strony północnej. W ubiegłym roku komplet wspinaczy zdobył szczyt od południa. Procentowy stosunek wejść od południa wynosi 53 procent. A od północy jedynie 26 procent. Sa to 22, 23 i 24 w ogóle polskie wejscia Oraz 9, 10 i 11 wejscia od strony północnej Wliczając 3 wejścia Ryszarda Pawłowskiego Jak wyglądały kulminacyjne dni.
Oto nieco szersza relacja:
W środę 9 maja wszyscy uczestnicy spotkali się w bazie wysuniętej (6400m). Romek był tam już 2 dni. Robert podszedł po 5 dniach odpoczynku w bazie chińskiej. Natomiast Marian wycofał się z powodu silnego wiatru z obozu II (7600m) Generalnie wszyscy zapowiadali dobre warunki na 14-16 maja. Więc nastawiono się owe dni. Ze względu na lepszy wypoczynek w namiotach podzielono się na 2 grupy. Najpierw mieli wyjść Roman i Marian z Szerpami, a potem Robert. Zgodnie z planem 12 sierpnia wyruszyła pierwsza grupa. Robert jednak wstrzymał się z wyjściem bo francuska prognoza za 9000 euro zapowiadała w nocy z 15 na 16 maja metrowy opad śniegu. Dodatkowo sytuacje skomplikowal fakt ze Romek nie dotarł do dwójki następnego dnia zgodnie z planem, tylko z niewiadomych przyczyn został lub wrócił się do jedynki. Ze względu na prognozy oraz to ze na 7000m sie nie wypoczywa Robert namawiał go do zejścia. On jednak po dwóch nocach w jedynce ruszył do dwójki w celu ataku szczytowego. Francuska prognoza mówiła o idealnej pogodzie 18 maja i na tę date nastawiał się Robert razem z zaprzyjaźnionymi Francuzami Cyrylem i Clementem. Tymczasem zgodnie z planem na szczyt wszedł Marian Hudek. Wejście zajeło mu 9 godzin. Na szczycie był 15 maja o 7 rano. Towarzyszył mu Szerpa Mingma Temba. Nie znający angielskiego Marian nie mógl się dogadać żeby Mingma odkręcił mu więcej tlenu i na wejście i zejście wystarczyła mu 1 butla :) Podczas gdy zazwyczaj zużywa się 2 a nawet 3 butle. Tego samego dnia Marian zszedł do bazy. Zmieniła się znowu prognoza pogody. Zapowiadała śnieg na 18 maja i super warunki na 19 maja. Robert jednak postanowił nie czekać. Zależało mu na wejściu w dniu urodzin Jana Pawla II, bo jakoś się tak złożyło że wylot z kraju był 2 kwietnia (data śmierci papieża). W dniu 15 kwietnia Romek i Szerpa Mingma Dukpa wychodzą z obozu III o godzinie 21:00 i po dziewięciu godzinach stają na wierzchołku Everestu. Wejście odbywa się w padającym drobnym śniegu. Na szczęście idzie bardzo dużo osób więc szlak jest ciągle przetarty. Podczas zejścia Romek zbyt często zdejmuje okulary i dostaje później zapalenia spojówek. Ze szczytu schodzi na nocleg do obozu II. Tego samego dnia Robert ostatkiem sił podchodzi do dwójki. Postanawia zmniejszyć bagaż do minimum zabiera jednak do trójki śpiwór.

26.05.2007
 wylot do Polski