This text is replaced by the Flash movie.

Piramida Carstensz Zdobyta !!!

12-12-2007

Dolecielismy szczesliwie na Papue. I stamtad mielismy  poleciec misyjna linia lotnicza do beogi jak to bylo  planowane. Ze wzgledu na to ze trwaly tam walki  plemienne zmienilismy plany i za rada misjonarzy  polecielismy do Sugapy gdzie mial byc pokoj i nie  buntujacy sie tragarze.  Po wyladowaniu zobaczywszy nagich ludzi lub prawie  nagich i bardzo oryginalnie wystrojonych wszyscy  rzucili sie do robienia zdjec. Oni rzucili sie na nas  i powiedzieli ze zadnego tragarza nie bedzie. Po 2  godzinach przeprosin zgodzili sie jedank pojsc.  W ciagu jednego dnia mielismy dojsc do Pugapy, zajelo  nam to jednak 3 dni. I mimo tego ze zamiast  przedzierac sie przez dzungle szlismy niby sciezka  miedzy wioskami to lekko nie bylo. Po dotarciu do  Pugapy dotychczasowi tragarze uciekli. Okazalo sie ze  trwaja wszedzie wojny plemienne i ze zginelo ostatniej  nocy 5 osob. I ze nikt z nami nigdzie nie pojdzie bo  jak zostawia wioske bez ochrony to wioska zginie.  Dosyc zalamani ta sytuacja czekalismy. W koncu  doszlismy do wniosku ze trzeba sie wrocic do miejsca  gdzie wyladowalismy, zeby sprobowac pierwotna droga.  Okazalo sie ze powrot tez nie jest mozliwy, bo tam tez  wybuchly walki. Zostalismy odcieci..  W koncu tragarze zgodzili sie pojsc z nami do kopalni  zlota Grassberg. Ktora znajduje sie co prawda pod  nasza gora, ale nie wydaje zgody na wejscie na swoj  teren.  Grassberg- najbogatsza i najwieksza na swiecie  kopalnia zlota i miedzi. Nie wpuszcza z zasady  wspianaczy na swoj teren bo po pierwsze duzo bardziej  oplaca im sie kopanie zlota, a po drugie nie chce aby  w gazetach ukazywaly sie zdjecia katastrofy  ekologicznej ktora ma tam miejsce.  My jednak nie mielismy wyjscia, a po drugie liczylismy  na to ze uda sie nam znalezc przejscie przed koplania  do bazy. Po 4 dniach wedrowki w deszczu i bagnie  naszym oczom ukazala sie droga jezdna. A wiec jednak  kopalnia.  Proby szukania skrotu nie udaly sie. Ochrona zapewne  wywali nas skad przyszlismy.  Zdarzyl sie jednak cud. Ochrona za wcale niemala  oplate przemycila nas w miejsce gdzie laduja  helikoptery pod Carstenszem, tzw. Zebra Wall.  Udalo sie. Docieramy do bazy  Kolejnej nocy od razu decydujemy sie na wejscie  szczytowe. Cala droga ubezpieczona jest poreczowkami,  ale tez caly czas trzeba sie wspinac. Trudnosci  glownie 3i4. Miejsca piatkowe. W koncu docieramy do  najtrudniejszego miejsca na trasie uskoku grani o  wycenie siodmkowej. W tej chwili jednak miejsce to  omija sie 20m mostem linoywm ktorego pokonanie  dostracza wielu osobom ogromnych trudnosci. Jeszcze  kilka trudnych i eksponowanych miejsc na grani i w  pieknej pogodzie stajemy na szczycie gdzie spedzamy  okolo godziny czasu. Powrot zjazdami.  Szczyt zdobyty ale co dalej. Nie mam tragarzy i bardzo  boimy sie zejscia do Beogi ciezkimi bagazami przez  bardzo stroma dzungle. Decydujemy sie na dosyc  desperacki krok proby przejscia przez kopalnie.  Wchodzimy na jej teren przez 1,5 godziny marszu nikt  nas nie zatrzymuje. Wkolo jezdza najwieksze na swiecie  ciezarowki, krajobraz ksiezycowy. W koncu dochodzimy  do biur i jakims cudem lapiemy autobus z robotnikami  na dol. On jednak reflektuje sie i wzywa ochrone. Nie  pomagaja prosby i blagania. Z powrotem pod Zebra Wall.  Probujemy dzwonic do kierownictwa. Odpowiedz jest  jedna. Wracac przez dzungle. Dodatkowym problemem jest  to ze bylismy przygotowani na duzo krotsza trase, wiec  skonczylo sie nam jedznie wiec tym bardziej nie mamy  jak wrocic pieszo. Wladze kopalni zdecydowanie  odmawiaja przejscia przez swoj teren. Prosmy o pomoc  Ambasade Polska, ktora obiecuje naciskac firme  Freeport. Po 3 dniach bez jedzenia stwierdzamy ze moze  poinformowanie prasy o naszej sytuacji cos pomoze, nie  mozemy sie jednak dogadac co do tresci depeszy. Po 3  dniach kopalnia przysyla lekarza i racje zywnosciowe  dla pracownikow. Tak wiec z glodu juz nie umrzemy,  wiec mowia teraz mozecie wracac. My jednak tkwimy  nadal. Po 5 dniach dzwonimy do polskiej ambasady i  dowiadujemy sie ze dostalismy zgode od dyrekcji firmy  matki w Luizjanie. Miejscowe wladze nadal odmawiaja.  Probujemy wyslac helikopter, ale wladze kopalni  odmawiaja zgody na przelot. Sytuacja robi sie bardzo  napieta. Postanawiamy wejsc na teren kopalni i  manifestowac. Po jakims czasie przyjezdza szef ochrony  i mowi ze zostaniemy zwiezieni na dol. Co udaje sie  osmego dnia pobytu. Przez sama kopalnie musimy pokonac  okolo 160 km, w tym czesc samochodami, czesc kolejka  linowa. W koncu docieramy do hotelu Sheraton w Timice  i tak powoli konczy sie wyprawa.  Specjalnie podziekowania:  Petr Jahoda, Tomek Kobielski, Ambasada Polska w Jakarcie